Swoją Oazę Ewangelizacji przeżywałam w 2015 roku i pojechałam na nią z chęcią „przygotowania się” do ONŻ I°. Jechałam, nie znając nikogo na tych rekolekcjach, oprócz jednej osoby na rekolekcjach odbywających się równocześnie z OE. Nie byłam wtedy zbyt otwartą osobą, dlatego bardzo trudno mi było rozmawiać z ludźmi, którzy przyjechali całymi grupami lub chociaż znali się w kilka osób. Nie czułam się dobrze, gdy wolny czas wszyscy spędzali ze sobą nawzajem, a ja nie – bo nie potrafiłam nawiązać takiego kontaktu z osobami, których nie znałam. Na punkty programu chodziłam, powstrzymując się od płaczu i pozornie byłam tam całkowicie sama. Właśnie – pozornie. Dzięki temu, że nie skupiałam się na znajomościach, skupiłam się na tym, co najważniejsze, na relacji z Panem Bogiem. Treści Oazy Ewangelizacji trafiły do mnie, ale momentem, którego nie zapomnę nigdy, była adoracja uwielbieniowa. Mimo że podczas całych rekolekcji modliłam się o siłę, wtedy nie miałam żalu, że tej siły nie czułam. Wtedy byłam wdzięczna Bogu i dziękowałam Mu za Jego obecność w moim życiu. Zawsze tak postrzegałam Jezusa – jako kogoś, kto jest dla mnie ważny, któremu jestem wdzięczna za wiele rzeczy. Ale podczas adoracji dokonało się to, co wpłynęło bardzo na moją wiarę. Siedząc przed Bogiem i płacząc z radości, zrozumiałam, pierwszy raz w życiu poczułam, że ja tego Pana Boga kocham. Kocham jak nikogo innego. I mimo że zawsze myślałam, że nie mogę kochać, jeśli nie widzę – to wtedy Go pokochałam.
Oaza Ewangelizacji była dla mnie bardzo trudna, jednak czasem Pan przychodzi w trudnościach. Ważne, by zauważyć Jego działanie (a relacje z niektórymi osobami poznanymi na OE mam dziś naprawdę piękne ). Za tamten czas i moje najpiękniejsze doświadczenie Jezusa – chwała Panu!
Julia