Bardzo stresowałam się przed „Krańcami”. Dlatego też starałam się być do nich jak najlepiej przygotowana. Nie byłam pewna, czy się nadaję, czy wszystko pójdzie dobrze, czy będę potrafiła cokolwiek powiedzieć. Dzień przed tą Inicjatywą nastąpił szczyt mojego zdenerwowania, ale uspokoiła mnie myśl, że nie będę w tym wszystkim sama. Gdy zobaczyłam ludzi, którzy także mieli wyruszyć na ewangelizację, w jednej wspólnocie i w jednym miejscu, moje zdenerwowanie zniknęło na tyle, że mogłam odczuć wewnętrzny spokój. Oczywiście pomogło mi także wieczorne nabożeństwo i poranne błogosławieństwo; bez tego z pewnością nic nie potoczyłoby się tak, jak się potoczyło. Nazajutrz, gdy wyruszyliśmy do ludzi, z początku było nam ciężko. Trudno było zaczepić kogokolwiek, ale w końcu się udało. Spotykaliśmy różnych ludzi i każda rozmowa, myślę, że nie tylko do ich życia, ale także do naszego, wnosiła nową wartość, nowy powód do przemyśleń. To było naprawdę piękne wydarzenie. W trakcie ewangelizowania doświadczało się także ewangelizacji ze strony przeciwnej. To było dla mnie w tym wszystkim najcenniejsze – świadectwo nasze i świadectwa innych. Oby ten czas nigdy nie został przez nikogo zapomniany. Mam nadzieję, że ta Inicjatywa wniesie wiele dobrego w serca wielu ludzi, zarówno w tym roku, jak i w kolejnych. Za każdego zewangelizowanego, a także za te wszystkie piękne chwile – chwała Panu!
Ula