Krańce nie są bardzo daleko, są wśród nas. A Duch działa.

Jezus powiedział, abyśmy szli i głosili. To nie wygląda na bardzo trudny nakaz – i faktycznie. Ponieważ to już było moje kolejne wyjście ewangelizacyjne, kompletnie się nie stresowałam. Wiedziałam, że mam zanieść Dobrą Nowinę uczestnikom DDM, po prostu. W sumie chyba nic trudnego, prawda?

Rozmów było mnóstwo. Każda inna. Opowiadałam o niepojętej Miłości, o ludzkiej słabości, o krzyżu, o tym, że każdy musi podjąć ważną decyzję. Parę razy spotkałam się z uderzeniem w policzek, gdy osoby, do których podeszłyśmy z moją współewangelizatorką, ignorowały nas, nie podnosząc wzroku znad telefonu, gdy w wulgarny sposób podważały wszystkie treści, gdy próbowały nas zagiąć, no bo ten Bóg to trochę słaba ideologia. Jednak wtedy prosiłam o Ducha, a On naprawdę przychodził i mówił przez nas. Bo jak inaczej wytłumaczyć, że z moich ust wydobywały się słowa, których bym nigdy nie powiedziała, a w ogóle to zdecydowanie nie chciałam opowiadać nieznajomym mojej historii. Jednak Bóg miał inny plan.

Wiele rozmów było totalnie zwyczajnych. Z koleżanką przysiadałyśmy się do nieznajomych, pytałyśmy o życie, przy okazji o relację z Bogiem. I podczas jednej z takich rozmów uzmysłowiłam sobie, że Bóg przecież przychodzi także w zwyczajności. Co mi z tego, że ubiorę piękną koszulkę i wezmę udział w corocznej akcji ewangelizowania, jeśli nie zacznę rozmawiać o moich trudnościach w modlitwie z tymi, którzy są przy mnie? Warto podejmować się dużych, wspaniałych dzieł, ale nie można zapomnieć o tych zwykłych, codziennych, chwilami może nawet nudnych – mamy iść i głosić. Nie tylko podczas Inicjatywy Krańce Dz 1,8 w Rokitnie, która była pełnym dobra wydarzeniem, ale także na Krańce Codzienności. Bo na krańce wychodzić powinniśmy codziennie. Nasze rozmowy o Bogu nie muszą być wzniosłe i piękne, ale mogą być zwykłe, w których mówimy, że upadamy i prosimy Go o moc. Krańce nie są bardzo daleko, są wśród nas. A Duch działa.

A.G.