ORAE miałam przeżywać już dawno temu. Jednak w wyniku różnych spraw mój udział w tych rekolekcjach przesunął się aż o dwa lata. No i w końcu stało się! W minione już ferie pojechałam na ORAE i nie żałuję ani jednej chwili spędzonej na tych rekolekcjach. Uważam, że to poniekąd celowe działanie Boga, że miałam poczekać na ORAE aż do tego roku i przeżyć je w tej, nie w innej wspólnocie, właśnie z tymi doświadczeniami życiowymi, z taką, zdecydowanie zbyt słabą, kondycją duchową. Było trudno, wyczerpująco, były smutki, ale również całe mnóstwo radości i miłości, czy to w postaci drugiej osoby, krótkiej rozmowy w jeszcze krótszej przerwie, uśmiechu podczas podawania zupy na obiedzie czy na Eucharystii, w białym, kruchym Chlebie. Wiem doskonale, że droga, na którą chcę wkroczyć, czyli niesienie w świat orędzia Bożej miłości, nie jest łatwa. Skoro jednak Bóg potrzebuje robotników na swoje żniwo i coraz usilniej wzywa, jak można Mu nie pozwolić się prowadzić? Za ten czas wielu łask, otwartości ludzkich serc i działania wśród nich Pana Boga, chwała Panu!

Marysia